Jak obiecywałem, wracam do Paolo Bacigalupiego i jego zbioru "Pompa numer 6". Opowiadanie, które przedstawię dzisiaj nosi tytuł "Łowca Tamaryszków" i po raz pierwszy ukazało się w magazynie "High Country News" w roku 2006. Oryginalna wersja językowa do przeczytania tutaj albo tutaj.
Głównym tematem tego opowiadania jest woda, a raczej narastający problem jej braku. Tak naprawdę w historii tej nie ma jakiejś porywającej fabuły z nagłymi zwrotami akcji i szokującym zakończeniem - autor skupia się raczej na prezentacji wymyślonego przez siebie świata niedalekiej przyszłości, który, jak to u Bacigulapiego, nie jest wyssaną z palca fantazją, a raczej bardzo prawdopodobnym ostrzeżeniem.
Głównym bohaterem opowiadania jest niejaki Lolo, czyli tytułowy Łowca Tamaryszków. Mieszka on gdzieś w dorzeczu rzeki Colorado i zarabia na życie tępiąc tamaryszki, które rosną na brzegach rzek i pobierają z nich wielkie ilości wody. Za każdego wykarczowanego tamaryszka rząd płaci mu pewną sumę pieniędzy i przydziela pewną ilość wody, która jest niezwykle cennym i reglamentowanym towarem w Stanach czasu suszy stulecia. Susza spowodowana jest zapewne globalnym ociepleniem, a potęguje ją jeszcze działanie stanu Kalifornia, któremu udało się w rządzie załatwić dla siebie zwiększone limity na wodę, ze stratą oczywiście dla przyległych stanów.
W świecie przedstawionym więc, oprócz zawodu łowcy tamaryszków mamy również do czynienia z nieustannym patrolowaniem rzek przez uzbrojonych funkcjonariuszy, którzy pilnują żeby nikt nie podbierał nielegalnie wody, jest też wielki projekt hydrotechniczny, tzw. Słomka czyli plan ukrycia znacznej części rzeki Colorado w betonowym tunelu, co miałoby zapobiec parowaniu, kradzieżom wody i wykorzystywaniu jej przez zwierzęta i rośliny, jest też wiele opuszczonych miasteczek, których mieszkańcy uciekli przed suszą do wielkich kalifornijskich metropolii lub do Las Vegas, które mają pierwszeństwo w przydziale wody.
A na potwierdzenie, że podjęta tematyka nie jest tylko pieśnią przyszłości, mały artykulik sprzed paru dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz