środa, 28 marca 2012

Leniwiec "Makulatura"

Tutaj chyba nie mam szans się zbytnio rozpisać. "Makulatura" zespołu Leniwiec - prosta, skoczna, fajna piosenka w konwencji melodyjnego punk rocka; tekst raczej oszczędny, ale chwytliwy. Pierwszy raz utwór pojawił się na debiutanckiej kasecie grupy "Z tarczą lub na tarczy" z roku 2001, a dwa lata później także na wersji CD albumu "Uprzedzenia".
Na pewno fajnie, że piosenka wyłamuje się ze schematu "chrońmy Matkę Ziemię przed zakusami niecnych korporacji", zamiast tego, prosta rada: chcesz sam chronić przyrodę, zbieraj makulaturę.


wtorek, 27 marca 2012

Wywiad z Paolo Bacigalupim

Pozwalam sobie zarzucić link do wywiadu z Paolo (Paolem?) Bacigalupim, którego opowiadanie "Ludzie piasku i popiołu" opisałem jakiś czas temu. Wywiad przeprowadził Dawid Wiktorski dla portalu Gildia.pl. Za dużo o tematach ekologicznych w swoich utworach się pan Bacigalupi nie wypowiedział, no ale kilka zdań wspomniał. Dla zainteresowanych wywiad jest tutaj.

poniedziałek, 19 marca 2012

Henryk Chmielewski "Tytus, Romek i A'Tomek - Księga X"

"Bez żartów. Skażenie środowiska jest najważniejszym problemem ludzkości."
Prof. Talent


Muszę się przyznać, że jako dziecko wychowywane już w czasach raczkującego kapitalizmu, preferowałem raczej komiksy ze zgniłego zachodu, niż dzieła rodzimej produkcji. W związku z tym, tak naprawdę dopiero teraz poznaję takich klasyków jak Chmielewski, Baranowski czy Christa. I właśnie tego pierwszego będzie dotyczył dzisiejszy post. Pomyślałem sobie, że skoro główni bohaterowie "Tytusa, Romka i A'Tomka" są harcerzami, to jakieś wątki ekologiczne musiały się w tych komiksach znaleźć. Chwila poszukiwań, no i jest: "Tytus, Romek i A'Tomek. Księga X - Ochrona przyrody". Tekst i rysunki Papcio Chmiel, wyd. I 1975, Wydawnictwo Harcerskie „Horyzonty”, wyd. II (zmienione i rozszerzone) 1991, Prószyński i S‐ka (było oczywiście jeszcze kilka kolejnych wznowień, ale były to właściwie tylko przedruki dwóch pierwszych wydań).
Historia podobna jest trochę do tej z "Tajemniczej wyspy" Verne'a. Dwóch harcerzy i szympans wyrusza na nieznaną przygodę w swoim nowym pojeździe - Mielolocie. W trakcie lotu Tytus postanawia wyskoczyć na spadochronie i ląduje na tropikalnej, bezludnej wyspie. Jego przyjaciele lecą oczywiście za nim. W czasie gdy Romek i A'Tomek poszukują swego zwierzęcego towarzysza, pewne przeciwności losu prowadzą do pozbawienia Mielolotu całego zapasu napędzającej go dowcipliny. Gdy bohaterowie wraz z odnalezionym już Tytusem wracają do swojego pojazdu i odkrywają co zaszło, dochodzą do wniosku, że jedynym sposobem na ucieczkę z bezludnej wyspy jest wyprodukowanie samemu nowej partii paliwa - a w tym celu zmuszeni są odtworzyć cały rozwój technologiczny ludzkości, od czasów prehistorycznych, aż do współczesności, kiedy to będzie można wypreparować dowciplinę.
I na tym właśnie opiera się pomysł na "ekologiczność" komiksu. Bohaterowie rozwijając swoją "cywilizację" niszczą siedliska zwierząt poszukując pod ziemią złóż hecocyrku, przez nieuwagę wypalają roślinność wyspy, zanieczyszczają wodę mobilolejem, a także powietrze dwutlenem czarnopalu i innymi chehehemicznymi wyziewami z rafinerii dowcipliny. Są też motywy, co do których nie jestem pewien czy nie jest to jakaś nadinterpretacja z mojej strony, ale jakoś ekologicznie mi się skojarzyły - po pierwsze chodzi o sen Romka, w którym jest on archeologiem, który złożył nieznane nauce zwierzę ze szczątków zupełnie różnych organizmów. Stwór jednak atakuje swojego stwórcę, rozeźlony tym, że został stworzony takim jakim jest. Według mnie, jest to jakieś odniesienie do historii dra Frankensteina i jego potwora i być może jakieś ostrzeżenie przed niekontrolowanym rozwojem modyfikacji genetycznych. Drugim takim motywem jest scena, w której Tytus w przebraniu motyla ręcznie zapyla słoneczniki. I nie wiem właśnie, czy miał to być motyw jedynie humorystyczny, czy świadome odniesienie do sytuacji w Chinach czy w Nepalu, gdzie z powodu niedoborów pszczół, spowodowanych m.in. zanieczyszczeniem środowiska, rolnicy i sadownicy muszą ręcznie zapylać swoje uprawy. 
Oczywiście nasi bohaterowie są praktycznie nieświadomi swojego wpływu na środowisko wyspy. Dziwią się, czemu liście na drzewach żółkną i opadają skoro w tropikach nie ma jesieni, a odlatując z wyspy zauważają tylko, że świat się niezwykle szybko zmienia - przecież gdy przylecieli na wyspę była ona pięknym zielonym miejscem, a teraz jest tylko zniszczonym, wyjałowionym pustkowiem. Na szczęście wszystko kończy się dobrze. Z odsieczą przybywa profesor Talent, powiadomiony o całej sytuacji przez partię zielonych i razem z Tytusem, Romkiem i A'Tomkiem doprowadzają wyspę do poprzedniego stanu - sadzą nowe rośliny i sprowadzają zwierzęta z pobliskiej, drugiej wyspy, a w końcu odlatują nowym pojazdem - Młynkolotem o alternatywnym, niezanieczyszającym środowiska napędzie.
Niestety dane mi było przeczytać jedynie wersję komiksu z 1991 roku i nie wiem czym dokładnie różni się od wersji oryginalnej. Wiem tylko, że dopiero w drugim wydaniu wprowadzono Młynkolot. Ale tak czy siak, wydaje mi się, że taka tematyka w roku 1975 w Polsce była raczej czymś niespotykanym. Edukacja ekologiczna z tamtego okresu kojarzy mi się raczej jedynie z hasłami typu "nie śmieć w lesie" i wydawało mi się, że ukazanie wprost destrukcyjnego wpływy przemysłu na środowisko, w bazującym na przemyśle ciężkim PRLu było raczej czymś nie do pomyślenia. Choć nawet w roku 1991 chociażby pojazd o alternatywnym do benzyny napędzie był chyba dość nowatorskim pomysłem.
Tym, co mi się bardzo podobało w komiksie, jest duża "konkretność" przedstawionych problemów środowiskowych. W przeciwieństwie do chociażby opisywanego już przeze mnie "WALL-E'go", w księdze X "Tytusa Romka i A'Tomka" poza promowaniem samej tylko idei ochrony przyrody, mamy do czynienia z dość szczegółowym przedstawieniem bardzo wielu kwestii - niszczenie siedlisk, niebezpieczeństwa związane  z rozpowszechnianiem monokultur roślinnych, niszczenie środowiska przez przemysł wydobywczy czy petrochemiczny, alternatywne źródła energii. A trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z komiksem dla dzieci.
A jeśli chodzi o samą stronę fabularno-rozrywkową, to również jest na bardzo wysokim poziomie. Nie wiem czy komiks spodoba się współczesnemu dziecku, ale współczesnemu dorosłemu podoba się na pewno :). Pełen jest charakterystycznych dla polskiego komiksu tamtego okresu (przynajmniej tak mi się wydaje, że jest to charakterystyczne) żartów słownych - "Środo...(wisko)? Rysowałem w czwartek, więc raczej czwartkowisko." jak mówi komiksowe alter-ego Papcia Chmiela, czy nazwy zwierząt typu Pangrys, Małpoladki bądź Mordkopotam no i oczywiście nazwy związków chemicznych: hecocyrk, dwukukunamuniulina i humorolin w postaci gazu sheconego. Pełno jest też świetnych scen pokazujących tak różne od siebie charaktery postaci - A'Tomek denerwujący się na Tytusa za to, że bez jego zgody, zbyt wcześnie przeniósł się z epoki kamienia łupanego do gładzonego, czy też obwołujący sam siebie właścicielem ziemskim, co prowadzi wkrótce do buntu chłopów pańszczyźnianych czyli Tytusa i Romka. 
Gorąco więc polecam przeczytanie "Tytusa, Romka i A'Tomka" Księgi X.

wtorek, 6 marca 2012

"Erin Brockovich", 2000

"Erin Brockovich", 2000, reż.  Steven Soderbergh, scen. Susannah Grant, występują: Julia Roberts, Albert Finney, Aaron Eckhart, Marg Helgenberger i inni (w tym cameo prawdziwej Erin Brockovich :))

Film oparty na faktach tzw. "autentycznych", przedstawia historię pani Erin Brockovich (Roberts), samotnej matki trójki dzieci, która idzie na wojnę z wielką korporacją zatruwającą środowisko. Akcja filmu ma miejsce w Kalifornii w początkach lat '90. Na początku poznajemy tytułową Erin Brockovich, dwukrotnie rozwiedzioną, bezrobotną kobietę wychowującą trójkę dzieci, starającą się znaleźć jakąkolwiek posadę by móc jakoś związać przysłowiowy koniec z końcem. Jej i tak już niewesołą sytuację pogarsza jeszcze wypadek samochodowy, którego Erin staje się uczestniczką. Sprawa trafia do sądu, Erin zostaje przyznany adwokat, niejaki pan Edward Masry (Finney) (w rzeczywistości był to jego partner Jim Vititoe), który niestety przegrywa sprawę. Naszej zdesperowanej bohaterce udaje się jednak przekonać prawnika, żeby przyjął ją do pracy w swojej kancelarii w charakterze pomocy biurowej. Pewnego dnia Erin dostaje polecenie zarchiwizowania dokumentów jakiejś sprawy. W trakcie tej pracy intryguje ją jednak fakt, że w tych samych aktach są zarówno wyniki badań lekarskich jak i umowy sprzedaży działek. Pani Brockovich postanawia się więc przyjrzeć sprawie bliżej, co wprowadza ją na trop pewnej grubej afery - odkrywa ona, że Pacific Gas and Electric Comapny, gigantyczna firma energetyczna, doprowadziła do zatrucia wód gruntowych pod miasteczkiem Hinkley, ilościami sześciowartościowego chromu wielokrotnie przekraczającymi bezpieczne dla zdrowia normy. Erin dzieli się swoim odkryciem z szefem i razem starają się zdobyć jak najwięcej dowodów pozwalających pozwać PG&E.

Jak wspomniałem, cała historia wydarzyła się naprawdę i nie zdradzę chyba zbytniej tajemnicy jeśli powiem, że Brockovich i Masry sprawę wygrali, a PG&E musiało zapłacić 634 mieszkańcom Hinkley odszkodowanie o łącznej wartości przekraczającej 330 mln$, co jest jak do tej pory podobno najwyższą kwotą zasądzoną w Stanach w pojedynczej sprawie. 
W okolicach Hinkley PG&E miało swoją stację kompresorową, w której zwiększano ciśnienie gazu ziemnego w ich gazociągu. Do chłodzenia maszyn używanych w tym procesie korzystano z wody, która w latach 1952-1966 wzbogacana była o chrom sześciowartościowy, który miał zapobiegać korozjom. Zużyta woda chłodząca byłą następnie przetrzymywana w zbiornikach obok stacji,  pozbawionych jednak odpowiednich zabezpieczeń, przez co toksyczna woda przedostawała się do wód gruntowych. Z nich korzystali następnie mieszkańcy Hinkley co prowadziło do wielu chorób z wszelkiego typu nowotworami włącznie. Jakby tego było mało, firma doskonale wiedziała co robiła i starała się jakoś zatuszować sprawę wysyłając mieszkańcom miasteczka ulotki traktujące o zdrowotnym działaniu chromu, starając się wykupić działki leżące na zatrutym terenie i niszcząc mogące ich pogrążyć dokumenty. 
Film opisuję tylko tę historię, jednak warto wspomnieć, że po zakończeniu tej sprawy Erin Brockovich angażuje się w kolejne sprawy związane z zatruwaniem środowiska, założyła własną firmę konsultingową, a po sukcesie filmu prowadziła również dwa programy telewizyjne

W filmie, jak na Hollywoodzką produkcję przystało, mamy jeszcze oczywiście miłosną historię między Erin a mieszkającym po sąsiedzku harleyowcem Georgem (Eckhart), mamy rodzinny dramat, kiedy to widzimy jak rozpadają się więzi między Erin i jej dziećmi z powodu jej ciągłej pracy, mamy i elementy dreszczowca - telefony z pogróżkami i tajemniczy mężczyzna zdający się prześladować bohaterkę. 
Film zdobył uznanie publiczności i krytyków, zwłaszcza główna rola Roberts, która przyniosła jej szereg nagród z Oscarem na czele. Produkcja zdobyła również szereg nominacji do Złotych Globów i Oscarów w innych kategoriach a także znalazła się na dwóch listach Amerykańskiego Instytutu Filmowego z okazji 100 lat kina - 73 miejsce na liście najbardziej inspirujących filmów oraz 31 miejsce Erin na liście najlepszych bohaterów filmowych. 
Ja również szczerze polecam film. Mimo że trwa nieco ponad dwie godziny, oglądając go ani przez chwilę się nie nudziłem - są momenty które do łez rozbawią i takie, które do łez wzruszą. Oczywiście fantastyczne rola Roberts i Finneya. No i przede wszystkim inspirująca historia o tym jak Dawid wygrywa z Goliatem, albo jak to określił Masry "z Goliatem wspartym przez całą jego rodzinę" (moja baaardzo swobodna interpretacja właściwego cytatu). No a że Goliat to niszcząca środowisko korporacja, to tym bardziej wszystkich nas to cieszy :) No i warto też promować film, który pokazuje jak w praktyce wygląda jeden z aspektów ochrony środowiska, co zawsze jest miłym dodatkiem do filmów promujących samą ideę ekologii. 

No a tutaj mamy prawdziwych Brockovich i Masry'ego (który niestety zmarł w roku 2005)