poniedziałek, 19 marca 2012

Henryk Chmielewski "Tytus, Romek i A'Tomek - Księga X"

"Bez żartów. Skażenie środowiska jest najważniejszym problemem ludzkości."
Prof. Talent


Muszę się przyznać, że jako dziecko wychowywane już w czasach raczkującego kapitalizmu, preferowałem raczej komiksy ze zgniłego zachodu, niż dzieła rodzimej produkcji. W związku z tym, tak naprawdę dopiero teraz poznaję takich klasyków jak Chmielewski, Baranowski czy Christa. I właśnie tego pierwszego będzie dotyczył dzisiejszy post. Pomyślałem sobie, że skoro główni bohaterowie "Tytusa, Romka i A'Tomka" są harcerzami, to jakieś wątki ekologiczne musiały się w tych komiksach znaleźć. Chwila poszukiwań, no i jest: "Tytus, Romek i A'Tomek. Księga X - Ochrona przyrody". Tekst i rysunki Papcio Chmiel, wyd. I 1975, Wydawnictwo Harcerskie „Horyzonty”, wyd. II (zmienione i rozszerzone) 1991, Prószyński i S‐ka (było oczywiście jeszcze kilka kolejnych wznowień, ale były to właściwie tylko przedruki dwóch pierwszych wydań).
Historia podobna jest trochę do tej z "Tajemniczej wyspy" Verne'a. Dwóch harcerzy i szympans wyrusza na nieznaną przygodę w swoim nowym pojeździe - Mielolocie. W trakcie lotu Tytus postanawia wyskoczyć na spadochronie i ląduje na tropikalnej, bezludnej wyspie. Jego przyjaciele lecą oczywiście za nim. W czasie gdy Romek i A'Tomek poszukują swego zwierzęcego towarzysza, pewne przeciwności losu prowadzą do pozbawienia Mielolotu całego zapasu napędzającej go dowcipliny. Gdy bohaterowie wraz z odnalezionym już Tytusem wracają do swojego pojazdu i odkrywają co zaszło, dochodzą do wniosku, że jedynym sposobem na ucieczkę z bezludnej wyspy jest wyprodukowanie samemu nowej partii paliwa - a w tym celu zmuszeni są odtworzyć cały rozwój technologiczny ludzkości, od czasów prehistorycznych, aż do współczesności, kiedy to będzie można wypreparować dowciplinę.
I na tym właśnie opiera się pomysł na "ekologiczność" komiksu. Bohaterowie rozwijając swoją "cywilizację" niszczą siedliska zwierząt poszukując pod ziemią złóż hecocyrku, przez nieuwagę wypalają roślinność wyspy, zanieczyszczają wodę mobilolejem, a także powietrze dwutlenem czarnopalu i innymi chehehemicznymi wyziewami z rafinerii dowcipliny. Są też motywy, co do których nie jestem pewien czy nie jest to jakaś nadinterpretacja z mojej strony, ale jakoś ekologicznie mi się skojarzyły - po pierwsze chodzi o sen Romka, w którym jest on archeologiem, który złożył nieznane nauce zwierzę ze szczątków zupełnie różnych organizmów. Stwór jednak atakuje swojego stwórcę, rozeźlony tym, że został stworzony takim jakim jest. Według mnie, jest to jakieś odniesienie do historii dra Frankensteina i jego potwora i być może jakieś ostrzeżenie przed niekontrolowanym rozwojem modyfikacji genetycznych. Drugim takim motywem jest scena, w której Tytus w przebraniu motyla ręcznie zapyla słoneczniki. I nie wiem właśnie, czy miał to być motyw jedynie humorystyczny, czy świadome odniesienie do sytuacji w Chinach czy w Nepalu, gdzie z powodu niedoborów pszczół, spowodowanych m.in. zanieczyszczeniem środowiska, rolnicy i sadownicy muszą ręcznie zapylać swoje uprawy. 
Oczywiście nasi bohaterowie są praktycznie nieświadomi swojego wpływu na środowisko wyspy. Dziwią się, czemu liście na drzewach żółkną i opadają skoro w tropikach nie ma jesieni, a odlatując z wyspy zauważają tylko, że świat się niezwykle szybko zmienia - przecież gdy przylecieli na wyspę była ona pięknym zielonym miejscem, a teraz jest tylko zniszczonym, wyjałowionym pustkowiem. Na szczęście wszystko kończy się dobrze. Z odsieczą przybywa profesor Talent, powiadomiony o całej sytuacji przez partię zielonych i razem z Tytusem, Romkiem i A'Tomkiem doprowadzają wyspę do poprzedniego stanu - sadzą nowe rośliny i sprowadzają zwierzęta z pobliskiej, drugiej wyspy, a w końcu odlatują nowym pojazdem - Młynkolotem o alternatywnym, niezanieczyszającym środowiska napędzie.
Niestety dane mi było przeczytać jedynie wersję komiksu z 1991 roku i nie wiem czym dokładnie różni się od wersji oryginalnej. Wiem tylko, że dopiero w drugim wydaniu wprowadzono Młynkolot. Ale tak czy siak, wydaje mi się, że taka tematyka w roku 1975 w Polsce była raczej czymś niespotykanym. Edukacja ekologiczna z tamtego okresu kojarzy mi się raczej jedynie z hasłami typu "nie śmieć w lesie" i wydawało mi się, że ukazanie wprost destrukcyjnego wpływy przemysłu na środowisko, w bazującym na przemyśle ciężkim PRLu było raczej czymś nie do pomyślenia. Choć nawet w roku 1991 chociażby pojazd o alternatywnym do benzyny napędzie był chyba dość nowatorskim pomysłem.
Tym, co mi się bardzo podobało w komiksie, jest duża "konkretność" przedstawionych problemów środowiskowych. W przeciwieństwie do chociażby opisywanego już przeze mnie "WALL-E'go", w księdze X "Tytusa Romka i A'Tomka" poza promowaniem samej tylko idei ochrony przyrody, mamy do czynienia z dość szczegółowym przedstawieniem bardzo wielu kwestii - niszczenie siedlisk, niebezpieczeństwa związane  z rozpowszechnianiem monokultur roślinnych, niszczenie środowiska przez przemysł wydobywczy czy petrochemiczny, alternatywne źródła energii. A trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z komiksem dla dzieci.
A jeśli chodzi o samą stronę fabularno-rozrywkową, to również jest na bardzo wysokim poziomie. Nie wiem czy komiks spodoba się współczesnemu dziecku, ale współczesnemu dorosłemu podoba się na pewno :). Pełen jest charakterystycznych dla polskiego komiksu tamtego okresu (przynajmniej tak mi się wydaje, że jest to charakterystyczne) żartów słownych - "Środo...(wisko)? Rysowałem w czwartek, więc raczej czwartkowisko." jak mówi komiksowe alter-ego Papcia Chmiela, czy nazwy zwierząt typu Pangrys, Małpoladki bądź Mordkopotam no i oczywiście nazwy związków chemicznych: hecocyrk, dwukukunamuniulina i humorolin w postaci gazu sheconego. Pełno jest też świetnych scen pokazujących tak różne od siebie charaktery postaci - A'Tomek denerwujący się na Tytusa za to, że bez jego zgody, zbyt wcześnie przeniósł się z epoki kamienia łupanego do gładzonego, czy też obwołujący sam siebie właścicielem ziemskim, co prowadzi wkrótce do buntu chłopów pańszczyźnianych czyli Tytusa i Romka. 
Gorąco więc polecam przeczytanie "Tytusa, Romka i A'Tomka" Księgi X.

1 komentarz:

  1. Młynkolot był i wcześniej, tylko nazywał się Mielolot. Autor zmienił w zasadzie tylko nazwę. Świetny komiks.

    OdpowiedzUsuń