niedziela, 26 lutego 2012

"WALL-E", 2008

Była już piosenka, opowiadanie, gra komputerowa, to teraz pora na film. Z masy filmów o tematyce ekologicznej, na pierwszy ogień idzie WALL-E ze studia Pixar, w reżyserii Andrew Stantona. Film miał swoją premierę w roku 2008 i wydaje mi się, że już zdołał na stałe zapisać się w kanonie animacji "ekologicznych". Na początek jak zwykle krótki opis, o co w filmie chodzi, choć pewnie i tak wszyscy wiedzą.
WALL-E to stworzony komputerowo film animowany, nie odbiegający zbytnio stylem od tego, do czego przyzwyczaił nas Pixar w swoich poprzednich filmach. Czyli jest śmiesznie dla dzieci, jest śmiesznie dla dorosłych, są sympatyczni bohaterowie, no i jest oczywiście jakieś pozytywne przesłanie.
Akcja filmu ma miejsce na początku 29 stulecia. Jakieś 700 lat wcześniej, około roku 2100, środowisko Ziemi zostało zniszczone do tego stopnia, że przestało się nadawać do życia. Ludzie wsiedli więc na gigantyczne statki kosmiczne i polecieli w kosmos, gdzie mieli przeczekać pięć lat, do momentu aż planeta zostanie oczyszczona przez armię pozostawionych na niej robotów i znów stanie się zdatna do zamieszkania. Po owych pięciu latach okazuje się jednak, że plany te były zbyt optymistyczne i ludzkości przyjdzie jeszcze trochę poczekać na powrót do domu. Wracamy wiec do właściwej akcji. Jest mniej więcej rok 2800, na Ziemi pozostał prawdopodobnie ostatni z robotów sprzątających, czyli tytułowy Johnny 5 WALL-E i widać, że do ukończenia jego zadania zostało mu jeszcze sporo pracy. Jeździ on więc wśród ruin jakiegoś miasta wraz ze swym przyjaciele karaluchem i zbiera walające się wszędzie odpadki by zgnieść je w zgrabne kostki, które ustawia potem w gigantyczne stosy. Oprócz tego, w ramach hobby, zbiera różne interesujące go "skarby", a w wolnych chwilach ogląda "Hello, Dolly!". I tak sobie powolutku upływa to jego robotyczne życie, aż do dnia, gdy na Ziemi pojawia się automatyczna sonda kosmiczna a wraz z nią cybernetyczna piękność - EWA. Potem jest jeszcze robocie love story, wycieczka w kosmos, walka ze zbuntowaną sztuczną inteligencją itd. itp.
Jak chyba dość powszechnie wiadomo, film zdobył nieliche uznanie - fantastyczne oceny w recenzjach, Oskar, Złoty Glob, Hugo, Nebula i pierwsze miejsce na liście najlepszych filmów dekady wg. magazynu "Time". Znalazł się też na listach najlepszych filmów "ekologicznych" portali Mother Nature Network i Huffington Post. Według mnie, wszystko to absolutnie mu się należało - wplecenie do filmu będącego, bądź co bądź, animacją przeznaczoną przede wszystkim dla dzieci, elementów niemego slapsticku, post-apokalipsy i dystopii było niesamowitym pomysłem. Jak dla mnie film jest przezabawny, pełen odniesień do popkultury, głównie nurtu sf, co jak wiadomo, jest zawsze pożądanym smaczkiem. I oprócz tego, że jest to historia o miłości, historia o sile powodowania wielkich zmian ukrytej w każdym z nas i pewnie historia o wielu jeszcze rzeczach, to niezwykle ważny w filmie jest też motyw ekologiczny.
Jest oczywiście warstwa, powiedzmy "bezpośrednia", pokazana wprost - kompletnie zniszczone środowisko na Ziemi, wielkie odkrycie jakim jest roślina, której udaje się przeżyć w tych warunkach, przemowy kapitan statku kosmicznego na tematy potrzeby oczyszczenia Ziemi i szacunku do niej, zasilany ogniwem słonecznym główny bohater, ogromne ilości śmieci zarówno na powierzchni planety jak i na jej orbicie. Ale przesłanie ekologiczne bywa też w tym filmie nieco mniej oczywiste. Po pierwsze - zbieractwo głównego bohatera. Jak wspomniałem, WALL-E w trakcie swojej pracy zbiera co ciekawsze dla niego okazy - żarówkę, kostkę Rubika, pudełko po pierścionku, a także części z pozostałych, niedziałających już robotów sprzątających, których używa potem do naprawy samego siebie. Mamy więc do czynienia z doskonałym przykładem reusingu - wyrzucone, wydawałoby się nieprzydatne już "śmieci", dla WALL-E'go są ozdobami, zabawkami, częściami do naprawy itd. Myśl ekologiczną mamy też w drugiej połowie filmu, gdy WALL-E i EWA znajdują się na statku kosmicznym, na którym ludzkość czeka na moment powrotu na Ziemię. Statek jest wręcz sterylnie czysty, co podkreślone jest jeszcze przez postać M-O, czyli robota sprzątającego z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi, szaleńczo czyszczącego każdą zauważona plamkę brudu. Na statku wszystko lśni, każdy brud jest natychmiastowo usuwany, każda usterka natychmiastowo naprawiana. W kontraście do gór śmieci zalegających na Ziemi, doskonale ukazuje to różnicę w podejściu ludzi do natury oraz do sztucznego, tworzonego przez nas środowiska.
 A wszystko to w filmie dla dzieci, co jest przecież niezwykle ważne, gdyż wszystkie możliwe dokumenty i prace traktujące o edukacji ekologicznej, podkreślają wagę docierania z przekazem pro-środowiskowym do najmłodszych. I jak już wspomniałem, WALL-E to również świetna rozrywka i tu znów możemy powołać się na ekspertów, mówiących o tym jak rozrywka wzmacnia przekaz edukacyjny. Więc kto nie oglądał, niech koniecznie obejrzy, a kto już widział, niech obejrzy jeszcze raz, pokaże dzieciom, młodszemu rodzeństwu, kuzynom, siostrzeńcom i w ogóle niech rozsławia WALL-E'go :).

2 komentarze: